imunitet_felieto_1500x700

Zmniejszenie liczby posłów i senatorów – czy Polska potrzebuje aż tylu parlamentarzystów?

Czy naprawdę potrzebujemy aż 460 posłów i 100 senatorów, by prowadzić państwo, które liczy niecałe 38 milionów obywateli? Debata o zmniejszeniu liczby posłów i senatorów staje się coraz bardziej aktualna w polskiej polityce i budzi rosnące zainteresowanie obywateli. To pytanie nie jest wcale populistyczne, tylko coraz bardziej zasadne. Zwłaszcza w czasach, gdy koszty utrzymania klasy politycznej szybują w górę, a społeczne zaufanie do instytucji parlamentarnych spada jak kamień w wodę.

Parlament w teorii i w praktyce

Parlament — przynajmniej w teorii — ma być miejscem stanowienia prawa, debat, wypracowywania kompromisów i rozwiązań dla dobra wspólnego. W praktyce? Zbyt często to scena jałowych sporów, teatralnych występów i partyjnych pyskówek, które mają więcej wspólnego z kampanią wyborczą niż z odpowiedzialnym zarządzaniem państwem. A my, obywatele, mamy być wdzięczni, że możemy raz na cztery lata brać udział w demokracji.

Wielu posłów = lepsza demokracja? Bzdura

Liczba posłów i senatorów była ustalana, kiedy komunikacja, dostęp do informacji i organizacja państwa wyglądały zupełnie inaczej. Dziś żyjemy w cyfrowym świecie — decyzje można konsultować online, dane są dostępne w czasie rzeczywistym, a obywatele mają nieskończone możliwości, by włączać się w debatę publiczną. Mimo to struktura parlamentu pozostała w zasadzie nietknięta. Bo przecież nikt dobrowolnie nie zrezygnuje z politycznego stołka.
Zmniejszenie liczby posłów i senatorów o połowę — jak kiedyś postulowała Platforma Obywatelska — nie tylko przyniosłoby oszczędności, ale też mogłoby przywrócić rangę i powagę mandatu parlamentarnego. Mniej posłów to większa widoczność każdego z nich. Większa odpowiedzialność. Mniejsza anonimowość i ukrywanie się za partyjnym szyldem.
kobiety_polityka

Kandydat z łapanki? Czas to skończyć

Kolejny problem to brak wymagań wobec kandydatów na posłów i senatorów. Dziś wystarczy odpowiednia legitymacja partyjna, garść znajomości, kilka występów w mediach — i już można zostać przedstawicielem narodu. A przecież to od tych ludzi zależy kształt prawa, budżetu, systemu opieki zdrowotnej, edukacji czy polityki zagranicznej. Czy naprawdę możemy sobie pozwolić, by tak ważne decyzje podejmowali ludzie bez odpowiedniego przygotowania, doświadczenia, wiedzy i wyobraźni?
Kandydaci do parlamentu powinni przejść weryfikację merytoryczną — nie w sensie egzaminu, ale choćby przez udokumentowanie doświadczenia, osiągnięć, podstawowej wiedzy o państwie i gospodarce. To nie może być przypadkowa zbieranina medialnych celebrytów, działaczy z klucza partyjnego czy zawodowych polityków bez dorobku poza byciem od zawsze w polityce.

Kto ich rozlicza? Nikt

Największą fikcją naszej demokracji jest to, że nie mamy realnego wpływu na rozliczenie posła w trakcie kadencji. Głosujemy, wybieramy, a potem — nawet jeśli nasz wybraniec okazuje się leniwy, niekompetentny albo działający wbrew interesom regionu — nie możemy nic zrobić. A przecież to my ich zatrudniamy. To my płacimy im pensje, diety, fundujemy biura, podróże, asystentów, ochronę. W normalnym zakładzie pracy pracownik, który nie wykonuje obowiązków, jest po prostu zwalniany. Tyle że parlament to nie normalny zakład pracy, tylko strefa komfortu dla wybranych.

Potrzebujemy prostego mechanizmu odwołania parlamentarzystów przez obywateli w trakcie kadencji, choćby przez lokalne referenda. Skoro są naszymi reprezentantami, powinni móc zostać odwołani, jeśli przestają pełnić swoje funkcje — tak jak można odwołać prezydenta miasta czy burmistrza. To nie zamach na demokrację, to jej wzmocnienie.

Mniej znaczy więcej

Zmniejszenie liczby posłów i senatorów to nie fanaberia, tylko krok w stronę nowoczesnego, sprawnego państwa. Ta zmiana może w dłuższej perspektywie przynieść Polsce realne korzyści, zarówno finansowe, jak i jakościowe, a także zwiększyć zaufanie obywateli do instytucji demokratycznych.Parlament powinien być elitą intelektualną i moralną, a nie schronieniem dla partyjnych lojalistów. Mniejszy parlament oznacza:

· niższe koszty utrzymania,
· większą przejrzystość działań,
· łatwiejszą kontrolę społeczną,
· wyższą jakość debaty i legislacji,
· większą odpowiedzialność za słowa i decyzje.

Nie potrzebujemy 560 osób, żeby się kłóciły przed kamerami. Potrzebujemy kilkuset ludzi kompetentnych, uczciwych i świadomych odpowiedzialności, którzy naprawdę służą państwu.
Bo Polska nie potrzebuje więcej polityków. Polska potrzebuje lepszych polityków.

Grzegorz Bebłowski

Doświadczony ekspert w dziedzinie zamówień publicznych, działający w branży od 2007 roku. Jako pełnomocnik Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Samorządowych, przyczynił się do istotnych zmian legislacyjnych, co zostało docenione medalami i wyróżnieniami. Posiada solidne wykształcenie prawnicze i ekonomiczne z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Jako biegły sądowy i członek Polskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców i Biegłych Sądowych, publikuje artykuły i bierze udział w debatach branżowych, dbając o najwyższe standardy etyczne w swojej pracy.

Zapraszam do kolejnych felietonów:

Przewijanie do góry