Krzywe zwierciadło internetu: Jak nadinterpretacja słów niszczy dyskusję i rodzi fałszywe oskarżenia

To nie miał być temat kolejnego felietonu. Niemniej jednak natrafiłem na wystąpienie Dzikiego Trenera na temat „Gosiuk – Pihowicz Vs Dziki Trener. Próbują mnie uciszyć (dowody)”. I musze przyznać, że ogólne tezy zawarte w jego wypowiedziach są bezwzględnie trafne.

Gdy interpretacja wyprzedza intencję: Mechanizm fałszywych oskarżeń

Żyjemy w czasach, w których informacja potrafi rozchodzić się szybciej niż echo w górskiej dolinie. To niewątpliwy cud techniki i komunikacji – możemy wiedzieć, co ktoś powiedział niemal w tej samej chwili, w której to padło. Ale jest też druga strona medalu: równie szybko możemy uwierzyć w coś, czego dana osoba… wcale nie powiedziała. Mechanizm jest dość prosty. Ktoś formułuje myśl – czasem nieporadnie, czasem w skrócie, czasem ze zbyt dużym zaufaniem, że odbiorca dopowie sobie resztę. Zanim jednak pojawi się szansa na spokojną interpretację, pojawia się nagłówek, komentarz albo oburzony wpis w sieci. I nagle zamiast dyskusji nad treścią mamy dyskusję nad interpretacją, nad tym, co rzekomo miało się kryć za tymi słowami.

Dlaczego tak łatwo przeinaczamy słowa? Przyczyny zjawiska

Warto zadać sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje?. Częściowo to efekt szybkości – nie mamy czasu na zastanowienie, bo żyjemy w rytmie natychmiastowych reakcji.

Emocje ponad spokojną analizą

Częściowo to efekt emocji – łatwiej nas poruszyć gniewem niż spokojną analizą. Ale jest w tym też coś, co dotyczy nas wszystkich: nasza własna skłonność do dosłuchiwania w cudzych słowach tego, co sami chcielibyśmy usłyszeć.

Zanim oskarżysz, zapytaj: Droga do zdrowej komunikacji

A może rozwiązanie jest prostsze, niż się wydaje?. Zamiast atakować od razu, zatrzymajmy się na chwilę i zadajmy pytanie: „Co naprawdę zostało powiedziane?”. Może się okazać, że emocje wynikają nie z treści, lecz z naszej interpretacji. Może dostrzeżemy, że druga strona wcale nie chciała powiedzieć tego, o co ją oskarżamy. Nie chodzi o to, by unikać krytyki. Krytyka jest potrzebna i bywa twórcza. Chodzi raczej o to, by krytykować to, co rzeczywiście zostało powiedziane, a nie nasze własne wyobrażenie o cudzych słowach. W świecie, w którym łatwo przykleić komuś etykietę, naprawdę wielkim gestem jest spróbować usłyszeć drugiego człowieka takim, jakim jest – a nie takim, jakim chcielibyśmy go zobaczyć w nagłówkach. To nie tylko chroni nas przed manipulacją informacją, ale przede wszystkim buduje zdrowsze relacje między nami. A może właśnie o to w całej tej komunikacji chodzi – żeby się usłyszeć, a tylko wzajemnie oskarżać.

Grzegorz Bebłowski

Doświadczony ekspert w dziedzinie zamówień publicznych, działający w branży od 2007 roku. Jako pełnomocnik Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Samorządowych, przyczynił się do istotnych zmian legislacyjnych, co zostało docenione medalami i wyróżnieniami. Posiada solidne wykształcenie prawnicze i ekonomiczne z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Jako biegły sądowy i członek Polskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców i Biegłych Sądowych, publikuje artykuły i bierze udział w debatach branżowych, dbając o najwyższe standardy etyczne w swojej pracy.

Zapraszam do kolejnych felietonów:

Przewijanie do góry