
Polityka bez treści, czyli kampania w krzywym zwierciadle
Emocje po wyborach prezydenckich
Wybraliśmy już Prezydenta, co wzbudziło i nadal wzbudza ogromne emocje społeczne i polityczne. Wynik głosowania był dla wielu zaskoczeniem – również i dla mnie.
Kampania bez przekazu
Jak wskazywałem w poprzednich wpisach czy felietonach, przebieg tej kampanii był mętny, mdły, a nawet czasami absurdalny. Sztaby wyborcze opierały się wyłącznie na marketingu politycznym i wyciąganiu „brudów”. Główni gracze nie potrafili swoim przekazem dotrzeć do wielu grup społecznych, które nie wiedziały, o czym oni mówią, bądź były zmęczone ich gadaniem o wszystkim i o niczym.
Wybór mniejszego zła?
Poprzez to odnoszę wrażenie, że wybór został dokonany w oparciu o przekonanie, że wybieramy mniejsze zło – ale to się w zasadzie dopiero okaże.
Teatr zamiast debaty
Kampania prezydencka – święto demokracji, czas rozmowy o przyszłości, wizji państwa, o tym, jak ma wyglądać nasze wspólne jutro. Tak przynajmniej być powinno. Zamiast tego staliśmy się świadkami politycznego teatru absurdu, gdzie zamiast programów mieliśmy pomówienia, zamiast wizji – szyderstwa, a zamiast planów – jedynie puste frazesy.
Milczenie o sprawach ważnych
Nie było debaty o zdrowiu, klimacie, edukacji czy bezpieczeństwie. Były za to wycinki z prywatnych rozmów, insynuacje, memy i złośliwości. Kandydaci prześcigali się w tym, kto celniej dopiecze przeciwnikowi, kto z większym uśmiechem wbije szpilę, kto sprawniej zmanipuluje wypowiedź rywala, by w mediach społecznościowych wyglądała jak „kompromitacja roku”.
Głos obywatela zagłuszony
Gdzie w tym wszystkim my – obywatele? Gdzie odpowiedzi na pytania, które naprawdę mają znaczenie: jak poprawić jakość usług publicznych? Jakie będą reformy podatkowe? Co z cenami mieszkań, transportem, sytuacją młodych? Cisza. Lub gorzej – fałszywe zapewnienia, że „wszystko jest pod kontrolą” i „my zrobimy to lepiej” – bez wskazania jak, kiedy, za co i z kim.

Marketing zamiast kompetencji
Polityczny marketing zastąpił kompetencje. Wizerunek – program. Ironiczne hasła mają przykryć brak doświadczenia. Dobrze opłacony spin doktor doradził, żeby nie mówić zbyt wiele, bo jeszcze ktoś zapamięta i zapyta o realizację. A przecież łatwiej karmić elektorat emocją niż racjonalnym planem. Łatwiej wzbudzać gniew, podsycać podziały i wmawiać, że „tamci są jeszcze gorsi”.
Demokracja czy show?
Cynizm polityczny osiągnął nowy poziom. W epoce mediów społecznościowych wystarczy chwytliwy klip, jedna kontrowersyjna wypowiedź, celne „zaoranie przeciwnika” – i już cała kampania zyskuje rozgłos. Tylko co po tym zostaje? Śmiech, który szybko zamiera, i puste głowy, bo nie padło żadne konkretne rozwiązanie. A przecież wybory to nie kabaret.
Widzowie czy uczestnicy?
Ostatecznie to wyborcy muszą zadać sobie pytanie: czy chcemy być tylko widzami politycznego show, czy może uczestnikami dojrzałej demokracji? Bo jeśli nadal będziemy nagradzać pomówienia zamiast pomysłów, to nie powinniśmy się dziwić, że po wyborach zamiast prezydenta dostajemy konferansjera.
Grzegorz Bebłowski
Doświadczony ekspert w dziedzinie zamówień publicznych, działający w branży od 2007 roku. Jako pełnomocnik Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Samorządowych, przyczynił się do istotnych zmian legislacyjnych, co zostało docenione medalami i wyróżnieniami. Posiada solidne wykształcenie prawnicze i ekonomiczne z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Jako biegły sądowy i członek Polskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców i Biegłych Sądowych, publikuje artykuły i bierze udział w debatach branżowych, dbając o najwyższe standardy etyczne w swojej pracy.
Jako biegły sądowy i członek Polskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców i Biegłych Sądowych, publikuje artykuły i bierze udział w debatach branżowych, dbając o najwyższe standardy etyczne w swojej pracy.
